Jeśli ktokolwiek jeszcze miał wątpliwości co do szkodliwości i nieefektywności neoliberalizmu, koniecznie musi przeczytać najnowszy raport Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Burzy on neoliberalny dogmat i podważa sens i celowość klasycznej ekonomii.
To prawdopodobnie definitywny koniec ideologii neoliberalnej, która przez ponad trzy dekady, za sprawą Reagana i Thatcher, narzuciły ogromnej rzeszy ludzi gospodarkę opartą na wyzysku, promowaniu najsilniejszych, bez oglądania się na koszty, cięciach socjalnych, które rzekomo miały spowodować wzrost gospodarczy i w sposób efektywny ją rozruszać.
Raport ten jest rewolucyjny z jeszcze jednego powodu. To bowiem MFW, będący pod silnym wpływem neoliberalnej demagogii, narzucał wielu państwom ideały cięć socjalnych, deregulacji, elastycznego rynku pracy. Jeżeli więc ta potężna instytucja zauważa nierówności społeczne i zagrożenia z tego wynikające, to mamy do czynienia z rewolucyjnym raportem.
Powiększanie majątku przez najbogatsze grupy społeczne nie wpływa pozytywnie na wzrost gospodarczy – twierdzą analitycy Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW). W nowym raporcie eksperci Funduszu zalecają m.in. wprowadzanie progresywnych podatków dochodowych oraz większe nastawienie na opodatkowanie majątku oraz nieruchomości. Autorzy raportu pn. „Causes and Consequences of Income Inequality: Global Perspective" konkludują, iż wzrost nierówności w dochodach obywateli źle wpływa na gospodarkę. To w sumie nic odkrywczego, ale dla niektórych to może być zimny prysznic. Analitycy MFW radzą rządom krajów borykających się z tym problemem podjęcie działań na rzecz poprawy sytuacji ekonomicznej dla najbiedniejszych grup społecznych. „Kiedy rośnie udział w dochodach najbogatszych 20 proc. społeczeństwa, prowadzi to do spadku tempa wzrostu PKB w średnim terminie. Sugeruje to, że nie dochodzi do ‘skapywania’ korzyści. Z kolei wzrost udziału w dochodach najbiedniejszych 20 proc. społeczeństwa jest powiązany ze wyższym wzrostem PKB" – czytamy w raporcie.
Co wg. analityków MFW doprowadziło do kryzysu? To właśnie zwiększanie się nierówności między wąskim gronem najbogatszych, a resztą społeczeństwa. Autorzy raportu wracają również uwagę na erozję klasy średniej. Poprawę tego stanu rzeczy, jak piszą autorzy, mają być środki na inwestycje dla najuboższych zdobywały poprzez zmiany w systemach podatkowych. Rekomendują progresywny podatek dochodowy, opodatkowanie majątku i nieruchomości oraz eliminowanie okazji do unikania opodatkowania przez najbogatszych.
Swego czasu amerykański przedsiębiorca, uważany za najlepszego inwestora giełdowego na świecie, od lat konsekwentnie utrzymuje się na szczytach list najbogatszych ludzi świata, stwierdził: „Bogaci zawsze będą mówić: daj nam więcej pieniędzy, a my pójdziemy i wydamy je, a one potem spłyną w dół do reszty was, ale to nie działa i opinia publiczna zaczyna to rozumieć”.
To z pewnością nie jest koniec. Neoliberalizm, który się skompromitował, z pewnością nie odda pola tak łatwo. Dokonuje się bowiem ogromnych wysiłków intelektualnych, a zwłaszcza politycznych, aby zachować istniejące status quo. Była brytyjska premier i jej kompletnie oderwany od rzeczywistości program TINA (There is no alternative) był emanacją zaprzeczenia ideałów liberalnej gospodarki. Bo jeśli nie ma alternatywy, to co to za demokracja?
Inny świat jest możliwy, wolny od nierówności, gdzie zysk góruje nad zdrowym rozsądkiem.
Przemysław Prekiel