25 października 2015 roku odbędą się jedne z najważniejszych wyborów, przed jakimi stoją Polacy po przemianach roku 1989. Wyzwaniem, jakie stoi przed nami jest kształt polskiej demokracji, a tym samym przyszłość kraju i los narodu.
Trwająca od kilku miesięcy intensywna debata polityczna, która ogarnęła kraj i wszystkie praktycznie środowiska społeczne wskazała jednoznacznie na panujące niezadowolenie i chęć zmian. Problem polega dziś na tym, czy mają to być zmiany fundamentalne, a więc powrót do korzeni protestów roku 1980, czy też kolejny etap pudrowania coraz bardziej pomarszczonej i zmurszałej, neoliberalnej twarzy naszego nadwiślańskiego kapitalizmu.
Świat generalnie po siedmiu latach poważnego kryzysu odrzuca neoliberalne wzorce i poszukuje nowych rozwiązań zarówno w sferze społeczno-gospodarczej, jak też podejmuje nowe wyzwania dotyczące współpracy międzynarodowej. Problemem widocznym w kampanii wyborczej w naszym kraju jest brak consensusu co do potrzeby głębokich reform i ich kierunku. Ścierają się wyraźnie dwie opcje: konserwatywna, które wyraża znacząca część obozu posierpniowego, odpowiedzialna m.in. za realizację naszej polityki przez 25 lat, szczególnie w sferze gospodarczej i społecznej oraz reformatorska, działająca z dobrymi intencjami, choć nie do końca mająca świadomość dotyczącą kształtu i zakresu niezbędnych reform.
Intencje reformatorskie zrodziły się zarówno na lewicy, jak i na prawicy. Są one wyrazem protestu przeciw patologiom III RP, coraz bardziej wyraźnie rysującym się brakiem szans rozwojowych dla młodego pokolenia i kryzysem wartości rysującym się na naszej europejskiej idei. Rzutuje to na pogłębiającą się tymczasowość życia społecznego, gospodarczego i politycznego. Od dłuższego już czasu modele indywidualnego rozwoju kolidują z funkcjami państwa i dynamiką rozwoju wynikającą z narastającej fali rewolucji technologicznej i informacyjnej. Problem polega jednak na tym, że nikt nie próbuje na szczeblu państwa konstruować idei długofalowego rozwoju, nie rysuje perspektyw życia, pracy, rodziny. Maleje spójność społeczna – indywidualizm i egoizm zabija wszystko.
Nikt nie walczy dziś, poza frazesami propagandowymi, o nadanie społeczeństwu charakteru obywatelskiego, a obywatelom podmiotowości. Wszystko i wszystkich zdominował i zaorał brutalny rynek. Niedopuszczalnie ograniczył on również funkcje państwa.
Polska i Polacy stoją więc przed wielkim wyzwaniem, ale też przed wielką szansą. Zrozumienie istoty zjawisk globalnego rozwoju i znalezienie strategii dla Polski, także dla Europy jest wielkim zadaniem. Niektóre z ugrupowań aktywnych w tej kampanii wyborczej wyrażały takie tendencje, aby zmieniać Polskę, zmieniać świat. Płytkość haseł wyborczych nie wyniosła wyraźnie na powierzchnię idei i kierunku tych reform, niemniej jednak widać z wielu wygłoszonych opinii, że zawalił się budowany od ćwierćwiecza system i na jego gruzach trzeba budować coś nowego.
To ważne przesłanie, które może rodzić daleko idące konsekwencje. Chciałbym wierzyć, że ta energia protestu, która wyraża się w różnych formach i narasta, nie przekształci się w rewolucyjny, niszczący zapał, ale zamieni się we wspólną ideę naprawy i odrodzenia.
Polska lewica, mimo wielkiego bagażu historycznego, jaki niesie, rozumie współczesność i wyraża wolę znalezienia się w gronie reformatorskich poczynań. Trzeba mieć nadzieję, że w tych wyborach społeczeństwo po raz kolejny zapali lewicy, tej zjednoczonej, zielone światło i zawierzy w jej skuteczność, niezbędną w kształtowaniu polskiej demokracji.
Andrzej Ziemski