Prezydent Biden został zdybany (zdudany?) przez Dudę na korytarzu, tuż przed drzwiami wyjściowymi. "Bilateralne spotkanie" - jak mówi propaganda rządu - polegało na zrobieniu wspólnej fotki i kilku grzecznościowych zdaniach w tak zwanym przelocie.
Prawdziwe dwustronne spotkania głów państw wyglądają inaczej. To wie każdy, kto chociaż pobieżnie obserwuje międzynarodową scenę polityczną.
Ale w relacjach rząd PiS - USA absolutnie nie chodzi o konwenanse. Joe Biden nie obraził się na Dudę, bo ten zwlekał z gratulacjami, licząc na wygraną Trumpa. Tu chodzi o fundamentalne wektory światowej polityki. Prezydent Stanów Zjednoczonych zapowiedział rewitalizację demokracji liberalnej. Tymczasem politycy tacy jak np. Orban, Le Pen, Salvini, czy też Kaczyński, ze wszystkich sił walczą z demokracją liberalną. Robią to pod dyktando państwa totalitarnych, chociaż mniej lub bardziej się z tym kryją. Andrzej Duda, jako marionetka Kaczyńskiego, dostał to, na co zasłużył - marginalizację, chłodny dystans, a nawet pogardę. Nawiasem mówiąc, poprzedni prezydent USA Donald Trump, do marginalizacji dokładał jeszcze Dudzie upokorzenie, bo lubił publicznie pokazywać dominację i domniemaną wyższość. To pokazuje, że pisowcy nawet w sprzyjających okolicznościach nie potrafią w politykę zagraniczną. A okoliczności sprzyjające dla PiS już minęły.
Zarysowany przez nowego prezydenta USA podział jest oczywisty. Jego celem, jak to zwykle w polityce, jest realizacja interesów. Można na tym zyskać, ale można też stracić. Rząd PiS trwa z uporem maniaka po stronie antydemokratycznej, powtarzając coraz słabiej działające zaklęcia o rzekomej suwerenności. Raczej na tym nie zyskamy...
Kraj o wielkości i potencjale oraz położeniu geopolitycznym takim jak Polska, musi dbać o realne i skuteczne sojusze. Faktyczne bezpieczeństwo daje nam dziś Unia Europejska i NATO, nie mrzonki o "Trójmorzu". Oś Balaton - Jeziorko Czerniakowskie nigdy nie będzie miała znaczenia w międzynarodowej polityce.
Polski minister spraw zagranicznych w wywiadzie płacze, że Ameryka nie chce się fraternizować z Polską. Otóż myli się nasz beksa-minister. Administracja Bidena nie chce mieć bliskich relacji z rządami antydemokratycznymi. Polska niczym tu nie zawiniła. Winę ponosi rząd PiS i jego żałosna parodia polityki zagranicznej, a więc również szanowny, tak zapłakany, minister Rau.
Andrzej Rozenek - Facebook 17.06.2021