A spór – moim zdaniem – ma fundamentalny charakter. Dotyczy wizji Polski w XXI wieku i naszej dalszej przyszłości w Europie i w świecie. To spór o pryncypia, nigdy do końca nie nazwane, bo nie było czasu w mijającym 20leciu na poważną debatę narodową o polskiej racji stanu, przyszłości narodu i państwa w zmieniającym się świecie. To spór pomiędzy przedstawicielami XIX wiecznego rozumienia logiki świata a nowoczesną wizją społeczeństwa obywatelskiego w warunkach globalizacji i rewolucji informacyjnej. Jest to więc spór zarówno międzypokoleniowy jak i ideowy.
Świat w drugiej połowie ub. wieku uległ gwałtownemu przyspieszeniu w sensie rozwoju technologicznego i społecznego. Rewolucja w tej dziedzinie zmieniła relacje międzyludzkie, także relacje między narodami i państwami. W Europie nowoczesna wizja integracji ukształtowała się w oparciu o ograniczenie roli państwa narodowego na rzecz wspólnoty, co wprost wynikało z tragicznych skutków obydwu wojen światowych. To samo stało się w relacjach między ludźmi poprzez realizację wizji demokracji obywatelskiej i idei społeczeństwa informacyjnego.
Polacy w znaczącej części uwikłani w konflikty i trudności życia wynikające z niewydolności realnego socjalizmu i upadku pojałtańskiego porządku do końca lat 80., zdominowani w ciągu ostatnich 20 lat poprzez neoliberalną praktykę państwa, nie zauważyli, że świat zaczął gwałtownie uciekać do przodu.
Widać dziś, że nasze przystąpienie do Unii Europejskiej odbyło się pospiesznie i bez szerokiego zrozumienia mechanizmu, w który wchodzimy. Akt przystąpienia nie uruchomił odpowiedniej edukacji i widać dziś, że społeczne i polityczne kontrowersje są jednym z widocznych tego skutków. Nie da się pogodzić XIX wiecznych wyobrażeń z wizjami przyszłości na XXI wiek, których nośnikiem i propagatorem jest właśnie Unia. Polacy tego w znacznej części nie wiedzą i nie rozumieją.
Układ sił reprezentowany przez głównych graczy na polskiej scenie politycznej jest dość złożony, ma swoje uwarunkowania historyczne, społeczne i międzynarodowe. Drąży go spór ideowy, którego źródeł upatrywać można w takich wartościach, jak narodowe idee prawicy, idee egalitaryzmu i sprawiedliwości społecznej lewicy, neoliberalne idee nowych elit posierpniowych, idee chrystianizacji Wschodu przyświecające Kościołowi, który czerpie swą inspirację z Watykanu a także nowoczesne laickie idee demokracji i aktywnego udziału w globalizacji, co przyświeca szczególnie przedstawicielom młodego pokolenia.
Polska w świetle ostatnich wydarzeń stoi przed poważnym konfliktem wewnętrznym, który nie rozwiązywany przez lata, narasta. Widać wyraźnie, że prawica zmierza do uruchomienia przysłowiowej „ulicy”. Przy konflikcie, konfrontacji, walce, krwi, widzi szanse na powrót do władzy i realizację groźnych i utopijnych programów IV RP. Widać w tym wyraźną inspirację wartości głoszonych przez Carla Schmidta, głównego ideologa III Rzeszy. Teoria wroga, którą posługuje się perfekcyjnie przywódca PiS, wyszła właśnie od niego.
Ważną rolę do odegrania ma w tym konflikcie polski Kościół. Na Zachodzie widać zaniepokojenie dotyczące jego miejsca. Włoski dziennik „La Repubblica” napisał ostatnio nawiązując do sprawy in vitro:
„W coraz bardziej nowoczesnym społeczeństwie, ogarniętym przez gwałtowny rozwój ekonomiczny, Kościół stracił grunt po zimnej wojnie i śmierci papieża Wojtyły i reaguje niekiedy na dyskomfort swojego osłabienia zajmując radykalne stanowisko”.
Wydaje się, że Kościół powinien wyciągnąć właściwe wnioski z zaistniałej sytuacji, nie może, jak to się już stało, być dalej stroną sporu, postawa taka sprzyja podziałom i konfrontacji.
Z zaniepokojeniem patrzę na idee artykułowane przez lewicę. Zajęła się ona niestety detalami. Widać, że rządzącym brak strategicznej wizji i społeczeństwo oczekuje głosu lewicy. W lewicy dziś jest wielka szansa i nadzieja.
Apeluję do Prezydenta Bronisława Komorowskiego, premiera Donalda Tuska, do przywódców wszystkich ugrupowań politycznych – zastanówmy się czy Polsce nie jest dziś potrzebny „II Okrągły Stół”, który dałby szansę na partnerski, pokojowy dialog wszystkich sił politycznych i społecznych. Jego skutkiem powinna być strategia dynamicznego, ale zrównoważonego rozwoju kraju, akceptowanego przez przeważającą część społeczeństwa, która będzie się z tym identyfikować.
Sprawa rozwoju kraju, już w ramach Unii, nie jest sprawą jednego ugrupowania, jednego układu ideowego, czy politycznego. Jest to sprawa nas wszystkich.
Andrzej Ziemski