Płyną na ręce prezydenta listy w sprawie ułaskawienia Piotrka Ikonowicza. Zatrzymała go policja i dowiozła do warszawskiego więzienia na odbywanie kary 90 dni aresztu. Powodem są sądowe skutki utarczek przy obronie eksmitowanego małżeństwa z roku 2000. Sprawa ma jednak szerszy wymiar i głównie dotyczy relacji międzyludzkich i stosunków społecznych w III RP.
Piotrek od dawna głosił zarówno w PPS do roku 2000, jak i później w ramach Nowej Lewicy i ostatnio w Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej, że polski kapitalizm oparty na szokowej terapii Balcerowicza i prywatyzacji bez końca, ma wilczą twarz i trzeba z nim walczyć. Bez walki nie ustąpi nawet o milimetr. Wywodząc się z lewicy Solidarności miał zawsze dylemat – wszak ten kapitalizm budowali jego przyjaciele, którzy obrali drogę sprzeczną z jego ideałami i z interesem ludzi pokrzywdzonych, których liczba po 1990 roku stale przyrasta.
Pamiętam kilka gorących dyskusji w PPS w 1998 roku, kiedy Piotrek jako poseł z ramienia PPS w Klubie SLD zderzył się z bezdusznością naszych lewicowych partnerów. Za ich m.in. przyzwoleniem przyjęto ustawę dającą możliwość eksmisji ludzi na bruk. Namawiałem go, aby za wszelką cenę wykorzystał swój mandat parlamentarny i walczył o zmianę i ustanowienie prawa, które jest wyrazem sprawiedliwości społecznej i uwzględnia interesy ludzi biednych, a nie tylko interes właścicieli nieruchomości. Piotrek wybrał drogę protestu przeciw obowiązującemu wówczas i dziś prawu, zajął się blokadą eksmisji. Wiadomo, że wielu ludzi, którzy znaleźli się w tragicznych warunkach życiowych wybronił. Wielokrotnie jednak więcej z nich poszło na ulicę, bo siła społecznych argumentów wobec interesu kamieniczników była i jest zbyt mała.
Dziś, po kilkunastu latach doświadczeń związanych z pazernością polskiego kapitalizmu widzę, że Piotrek miał wówczas i dziś ma rację. Prawo trzeba zmieniać, ale układ parlamentarny nie jest korzystny. Aby to robić, trzeba mieć władzę, o którą lewica od lat walczy dość nieumiejętnie, a jak ją zdobywa, wykorzystuje nieśmiało i z obawą o własne racje.
Wyrok i aresztowanie Piotrka Ikonowicza ma rangę symbolu. Okrzyknięto go „I więźniem politycznym III RP” i słusznie. Ten przykład wskazuje wielu biednym, pokrzywdzonym, zapomnianym, że o swój los mogą dopominać się i walczyć nie tylko na drodze demokracji parlamentarnej, ale że również mają prawo do obywatelskiego protestu.
Dla rządzących elit różnych orientacji bije już od dawna ostrzegawczy dzwon. Zbyt wielu Polaków na tle Unii Europejskiej, które jesteśmy pełnoprawnym członkiem i mamy prawo do porównań, żyje w nędzy i wykluczeniu. Ten stan rodzi wielkie frustracje – nikt nie chce wyjeżdżać z własnego kraju „za chlebem”. Ludzie chcą żyć tutaj, w Polsce, we własnej Ojczyźnie, godnie z perspektywą na przyszłość.
Andrzej Ziemski