W dniu 5 marca 2017 roku w Warszawie i w innych miastach odbyły się demonstracje, głównie kobiet, walczących o swoje prawa w coraz bardziej ponurej rzeczywistości. Manifa, to demonstracja organizowana co roku z okazji Dnia Kobiet.
Według szacunków warszawskiego ratusza, jak podaje PAP, w tegorocznej Manifie uczestniczyło ok. 4 tys. osób, głównie ze środowisk lewicowej inteligencji.
Pełne hasło warszawskiej manifestacji brzmiało: „Przeciw przemocy władzy. Dość wyzysku reprodukcyjnego” i do zdrowia reprodukcyjnego często w przemówieniach i hasłach nawiązywano.
Na transparentach znalazły się hasła takie jak: „Umiem gotować, zgotuję wam rewolucję”, „Tak! Dla wyboru kobiet”, „Urodzę wam feministkę/ Urodzę wam lewaka”, „Nielegalna aborcja zabija przyszłe matki”, „Dość wyzysku”, „Przekażmy sobie znak równości”, „Aborcja na żądanie bez przepraszania”, „Mam gender i nie zawaham się go użyć”, „Aborcja prawem kobiety”, „Chcemy mocy, nie przemocy”, „Jest opresja, jest opór”, „Umiem sprzątać, sprzątnę patriarchat”, „Solidarne z uchodźczyniami”. W tłumie powiewały m.in. tęczowe flagi oraz flagi Unii Europejskiej.
Wśród uczestników Manify były kobiety w różnym wieku - od nastolatek po starsze panie, nie brakowało też mężczyzn popierających manifowe postulaty; były też rodziny z dziećmi - dla najmłodszych przygotowano, jak co roku, specjalną platformę – piętrowy autobus.
Wśród manifestujących były osoby zbierające podpisy poparcia pod wnioskiem o przeprowadzenie referendum ws. rządowej reformy edukacji.
Trasa warszawska tegorocznej Manify biegła m.in. Alejami Jerozolimskimi, Nowym Światem, Świętokrzyską. Manifestacja rozpoczęła się na Placu Defilad i tam się zakończyła. Jak tłumaczyły organizatorki – manifestacja idzie w kółko, bo w kółko kobiety muszą domagać się tego samego. Tłum skandował przy tym hasło: „Siostro, mamo, w kółko to samo”.
Trzeba przypomnieć, że Międzynarodowy Dzień Kobiet to święto ustanowione w 1910 r. dla upamiętnienia strajku 15 tys. kobiet, pracownic fabryki tekstylnej w Nowym Jorku, które 8 marca 1908 r. domagały się praw wyborczych i polepszenia warunków pracy. Właściciel fabryki zamknął strajkujące w pomieszczeniach fabrycznych. W wyniku pożaru zginęło wówczas 129 kobiet.