W rezultacie czytelnik otrzymał rzetelnie udokumentowaną książkę historyczną, rozszerzającą i w znacznym stopniu porządkującą dotychczasową wiedzę o wojnie. Wnosi ona jednocześnie cenny wkład w toczące się dyskusje wokół przyczyn upadku państwa polskiego. „Mimo upływu 70 lat od Września, w poświęconej mu bogatej bibliotece – napisał we wstępie – brak jednak tematów i faktów, które podejmuje niniejsza publikacja (...)Rozdział polskiej historii, zwany tu umownie Wrześniem, jeszcze dzisiaj razi mylnymi relacjami, interpretacjami, względnie niewiedzą o jego niemarginalnych epizodach (...)”. Książka E. Guza wypełnia część tych luk. Bez tajemnic dyplomatycznych sejfów, trudno zrozumieć zarówno tło, jak i poznać pełny obraz wydarzeń rozgrywających się za kulisami polityki zaangażowanych w wydarzenia mocarstw europejskich.
Nieznane dotychczas są m.in. kulisy podpisanej przez Polskę i Niemcy 26 stycznia 1934 r. deklaracji o niestosowaniu przemocy oraz motywy, jakimi kierowała się III Rzesza inicjując zawarcie porozumienia. Jak wynika z dokumentów, według projektu Hitlera współdziałanie z Polską w owym czasie miało doprowadzić do wspólnej wyprawy przeciw ZSRR. Hitler obiecywał po jej pomyślnym zakończeniu, zaoferowanie Polsce zdobytych terenów na wschodzie w zamian za Górny Śląsk, Wielkopolskę, Pomorze, czyli obszary b. zaboru pruskiego. Polacy wysłuchiwali tych projektów, ale tematu nie podejmowali. 2 maja 1933 r., ówczesny poseł RP w Berlinie, Alfred Wysocki, w imieniu premiera podziękował „za chęć doprowadzenia do poważnego odprężenia”, ale tylko do tego ogólnikowego sformułowania ograniczył polską reakcję. 5 maja 1933 r., Hitler oświadczył w „Daily Telegraph”, że „los Niemiec zależy nie tylko od sprawy kolonii, ile od ich granic wschodnich”. Ostatecznie projekt deklaracji zredagowano tak, by nie wynikało z niego, że Niemcy akceptują aktualną granicę z Polską. Proponowaną początkowo nazwę „pakt”, zastąpiono mniej zobowiązującą „deklaracją”.
Autor wyraża pogląd, że Hitler chciał „zbliżenia z Polską według wymyślonego przez siebie scenariusza wspólnej krucjaty przeciw ZSRR”. Realizacji tego scenariusza miało m.in. służyć jego spotkanie z Beckiem, misje Göringa w Polsce i formułowana w dyplomatycznych rozmowach ostra krytyka polityki Związku Radzieckiego. Dodajmy: o niemieckiej krzątaninie wobec Polski, musiano wiedzieć na Kremlu i ta wiedza była jednym z czynników formułowania własnych scenariuszy, uwzględniających różne warianty rozwoju sytuacji w Europie.
Gdy z inicjatywy Hitlera doszło w sierpniu 1939 r. do rozmów z rządem ZSRR i gdy dojrzała koncepcja dwustronnego, niemiecko-radzieckiego paktu o nieagresji, natychmiast pojawiły się przecieki o istnieniu tajnego protokołu – załącznika do paktu. Osobisty sekretarz ambasadora Rzeszy w Moskwie Wernera von Schulenburga, Hans von Herwarth, rankiem 24 sierpnia 1939 r., w kilka godzin po podpisaniu paktu, przekazał pracownikowi ambasady USA, Cherlesowi E. Bohlenowi tekst tajnego protokołu. Za pośrednictwem amerykańskiego dyplomaty, tajny protokół znalazł się w Londynie i Paryżu. Czy Hans von Herwarth uczynił to z własnej inicjatywy, czy na polecenie Berlina? Hitler był niewątpliwie zainteresowany dotarciem treści tajnego protokołu do rządów mocarstw zachodnich. „Sądził, iż Polska wzięta w dwa ognie paktem Ribbentrop-Mołotow, wybierze w końcu porozumienie z Berlinem – stąd zamierzone przez Berlin przecieki o tajnych załącznikach do tego paktu, o czym sojusznicy z całą pewnością w porę poinformują Warszawę” – pisze E. Guz. Nie poinformowali, bo prowadzili własne rachuby. Polska nie zajmowała w nich pierwszoplanowej pozycji.
Werner von Schulenburg, w rozmowie z Erichem Dwingerem, pisarzem, w czasie wojny współpracownikiem Goebelsa, mówił w 1966 r.: „Wielka nasza korzyść z tego układu polegała wyłącznie na możliwości wykorzystania go jako środka nacisku na Polskę i uzyskania od niej gotowości do rokowań”. I dalej: „Dzisiaj nie ulega już dla mnie najmniejszej wątpliwości, że Polska spełniałaby nasze uzasadnione życzenia, Anglia zaś by przy tym nawet asystowała gdybyśmy wówczas uzmysłowili Polakom niebezpieczeństwo nowego rozbioru Polski”. Nazajutrz po podpisaniu układu, Göring spotkał się z ambasadorem RP Józefem Lipskim i był rozczarowany brakiem większego zainteresowania układem niemiecko-polskim ze strony Polski.
Współczesne rozważania, czy znając treść tajnego protokołu do paktu Ribbentrop-Mołotow, Polska przyjęłaby niemieckie żądania są dzisiaj bezprzedmiotowe. Tzw. historia alternatywna dobrze służy tylko publicystyce, i to niewysokich lotów, ale nie przybliża do poznania prawdy. Schulenburg, znając skrywane wówczas motywy niemieckiej decyzji, w rozmowie z Dwingerem mógł być zapewne szczery. Nie to jest dziś ważne. Ważne jest to, że odnalezione przez Eugeniusza Guza dokumenty potwierdzają, znaną nie od dziś tezę, iż mocarstwa zachodnie w 1939 r. spisały Polskę na straty, gotowe były uczestniczyć w nowym Monachium.
„Zawartość teczki Ernsta von Weizsackera (sekretarz stanu, zastępca Ribbentropa – JK) oraz jego notatki i zapiski - komentuje E. Guz – świadczą, iż mocarstwa zachodnie, mimo zobowiązań sojuszniczych, gotowi byli Polskę poświęcić, gdyby tylko nadarzyła się, odpowiadająca ich interesom, możliwość ugody z Hitlerem. Ten jednak sterował ku wojnie”. Autor odwołuje się do opinii konserwatywnego historyka niemieckiego, Michaela Freunda, który wyraził pogląd, że linia polityki brytyjskiej w latach 1938-1939 opierała się na zajmowaniu wyczekującej postawy na zachodzie, umacnianiu tam swoich pozycji oraz dawaniu Hitlerowi na wschodzie pewnej, niebezgranicznej wprawdzie, lecz także nie minimalnej swobody ruchów w nadziei, że w końcu uderzy on na ZSRR. Guz konkluduje: „Można postawić tezę, że bardziej niż upadkiem III Rzeszy, alianci byli wówczas zainteresowani klęską Związku Sowieckiego, do czego Hitler był im niezbędny. W Londynie i Paryżu zakładano, że po zdobyciu Polski, Hitler zaatakuje Sowiety. Dopiero, gdy Hitler się w tej walce wykrwawi, alianci połączonymi siłami włączą się aktywnie do walki”. Zauważmy na marginesie, że przytaczane tu argumentacje, w zasadzie w naszej publicystyce historycznej nie są obecne. Niewiele też do niedawna pisano o fiasku rozmów Polski z mocarstwami zachodnimi o kredytach, niezbędnych dla wzmocnienia możliwości obronnych Polski. Polska szacowała swoje potrzeby na 60 mln funtów, później zmniejszyła je do 20 mln, a przyznano jej... 5 mln i pod warunkiem zakupu broni w Anglii.
Główną wartością książki Eugeniusza Guza jest to, że opierając się na nieznanych w Polsce dotychczas dokumentach archiwalnych, podważa liczne uproszczenia współczesnej historiografii dotyczącej 2. wojny światowej, zwłaszcza kwestii polskiej.
Autor umieszcza akcję niejako na dwóch płaszczyznach: polityki rozgrywającej się w oficjalnej dyplomacji, dokumentowanej notatkami, komunikatami, oświadczeniami, i – na płaszczyźnie wówczas publicznie nie dostrzeganej - tajnych kontaktów, nieoficjalnych i konfidencjonalnych spotkań, a także epizodów pozornie drugorzędnych, a w gruncie rzeczy nie mniej istotnych dla zrozumienia procesu historycznego.
Z zainteresowaniem czyta się np. relacje o trwających w latach 1918 i 1919 przygotowaniach armii niemieckiej do „obrony ojczyzny na wschodzie”, czyli przywrócenia stanu z 1914 r. oraz utworzenia, formalnie od Berlina niezależnej „republiki wschodnio-niemieckiej”. Sensacyjne są dokumenty dotyczące tajnej misji szwedzkiego przemysłowca Birgera Dahlerusa i jego podróży między Berlinem i Londynem w 1939 r. Oficjalnie Dahlerusa przedstawiano jako neutralnego mediatora, szukającego sposobu zapobieżenia wojnie. Neutralność i bezstronność jego można kwestionować, jeśli pamiętać, że był właścicielem spółki szwedzko-niemieckiej, realizującej zamówienia dla Wermachtu. W czasie agresji Niemiec na ZSRR, Dahlerus, jako jedyny Szwed, uzyskał zgodę władz niemieckich na uruchomienie filii swojej spółki w okupowanym Mińsku na Białorusi.
Panoramę wydarzeń tego okresu dziejów dopełniają szkice, poświęcone m.in. reakcji Niemców na zawarcie paktu Ribbentrop-Mołotow, próbom zwerbowania lub porwania Becka przez służby specjalne III Rzeszy, niemieckim poszukiwaniom Rydza-Śmigłego, nieznanym szczegółom obrony Warszawy w 1939 r., kulisom przypłynięcia do Gdańska w przededniu agresji pancernika „Schleswig-Holstein” zamiast przewidywanego wcześniej „Königsberga”. Czytelnik poznaje faktyczny przebieg „krwawej niedzieli” w Bydgoszczy, próby sprzedaży w 1929 r. Niemcom polskich gazet, m.in. największej polskiej gazety IKC, mity i fantazje wokół prowokacji gliwickiej.
Książka Eugeniusza Guza nie jest monografią w potocznym znaczeniu tego słowa, nie jest też reportażem historycznym. Nie stanowi zwartej całości a jest zbiorem oddzielnych szkiców publicystyczno-dokumentalnych, traktujących o ważnych epizodach stosunków polsko-niemieckich i zjawiskach towarzyszących rozwojowi sytuacji międzynarodowej między wojnami. Przynosi solidną sumę wiedzy, bez której trudno zrozumieć przyczyny agresji hitlerowskiej, genezę wojny, politykę mocarstw zachodnich i usunąć z historiografii zakotwiczone w niej od dawna stereotypy.
------
Eugeniusz Guz – Zagadki i tajemnice kampanii wrześniowej. Wyd. Bellona 2009