Zazwyczaj kończąca się kadencja dla parlamentarzysty to walka o kolejną kadencję. W przypadku Wincentego Elsnera było zupełnie inaczej. Po pierwsze, zdecydował się nie kandydować, choć miał ogromne szansa na mandat, a po drugie, postanowił rozliczyć się ze swoimi wyborcami, w postaci książki, wywiadu-rzeki. To dość nowatorskie i godne podkreślenia.
Skąd się w ogóle wziął Wincenty Elsner, który w 2011 roku zdobył mandat posła na Sejm RP, w zdominowanym przed PO i PiS okręgu wrocławskim? Okazuje się, że był zaangażowany w politykę długo przed zmianami ustrojowymi. Zaangażowany był w działalność opozycyjną na Dolnym Śląsku. Z książki wyłania się przyszły poseł jako osoba konsekwentna i przedsiębiorcza, zafascynowana nowymi technologiami. Ta pasja pozostała w nim po dziś dzień.
I choć zaczynał u boku Janusza Palikota, jego rozstanie z przewodniczącym Ruchu Palikota, było głośne. Wincenty Elsner nie szczędzi w publikacji gorzkich słów pod adresem byłego już posła z Biłgoraja. Przypomina wypowiedź Janusza Palikota, który po klęsce wyborczej do Parlamentu Europejskiego, stwierdził, że z posłami swojego klubu nic w polityce już nie osiągnie, że nie są mu do niczego potrzebni. To był wstrząs, moment zwrotny, jak przyznaje Elsner. Jedną wypowiedzią, jednym gestem zniszczony został dorobek kilkudziesięciu ludzi, którzy jeszcze nie tak dawno, zdobyli mandaty posłów na Sejm RP. Dochodziła do tego arogancja i buta, którą emanował Janusz Palikot, który na każdym kroku dawał znać nowo wybranym posłom, że to tylko dzięki niemu zaistnieli w polityce. Były poseł PO, wprowadzając do Sejmu w 2011 roku swoich posłów, był trzecią siłą polityczną w Sejmie. Powoli, lecz konsekwentnie, kurczył się zakres jego możliwości. Nie brakowało błędów personalnych, lecz przede wszystkim właściwego zdefiniowania ideowego. To rozmycie było nader widoczne. Z jednej strony socjalista Piotr Ikonowicz, z drugiej liberał Łukasz Gibała. Wody z ogniem nie da się połączyć.
Po opuszczeniu szeregów Ruchu Palikota, Wincenty Elsner nie szukał długo nowego kluby. Na zaproszenie Leszka Millera, przechodzi do SLD. Daje się poznać jako świetnie przygotowany poseł, które doskonale odnajduje się wśród partii z ulicy Złotej. To był bodaj najlepszy transfer zeszłej kadencji Sejmu. Dziś Wincenty Elsner, mimo krótkiego stażu w SLD, jest wiceprzewodniczącym partii. To dowód na zaufanie, jakim obdarzyli go działaczki i działacze Sojuszu. W książce kreśli on swoją wizję SLD, tego, jak ma wyjść z impasu, na czym się skupić i jakich użyć mechanizmów, aby powrócić na Wiejską. Kształtuje się wizja socjaldemokratycznej partii, świadomej swojej marki i historycznej roli, jaką odegrała i która wciąż może odgrywać. Wincenty Elsner okazał się również wizjonerem, bowiem postulował, aby SLD w ubiegłorocznych wyborach parlamentarnych, do wyborów szedł sam, nie w koalicji Zjednoczonej Lewicy. Ta przewidywalność przyda się partii w przyszłości.
W rozmowie z Łukaszem Perzyną Wincenty Elsner przypomina o swoim parlamentarnym dorobku, który, jak na debiutanta, jest imponujący. Wielką aktywność wykazał on w pomocy frankowiczom, którzy zostali pozostawieni samym sobie. Z książki wyłania się również obraz lokalnego patrioty, który swój Wrocław widzi jako europejskie miasto, otwarte dla wszystkich.
Przemysław Prekiel
---
„Cztery lata w politycy”, Wincenty Elsner w rozmowie z Łukaszem Perzyną. Agencja Wydawnicza ARGIsc, Wrocław 2015, s.157