W polskiej debacie publicznej niemal każde zakwestionowanie sensu istnienia wspólnej waluty euro wiąże się z ryzykiem zaszufladkowania. Nie dla euro nie oznacza jednak nie dla integracji europejskiej. Wręcz przeciwnie, jest próbą wyjścia naprzeciw aktualnych problemów UE, których głównych przyczyną jest m.in. wspólna waluta.
Kwestia wejścia Polski do strefy euro jest na razie odległa. Choć polskie społeczeństwo jest najbardziej proeuropejskim państwem UE, to już ewentualna wspólna waluta nie wzbudza tak szerokiego poparcia. Przyczyn jest wiele, od historycznych do ekonomicznych. Na tym drugim aspekcie skupili się autorzy książki „Paradoks euro. Jak wyjść z pułapki wspólnej waluty?” Stefan Kawalec i Ernest Pytlarczyk. Od razu warto uprzedzić rozkochanych w euro marzycieli, nie, to nie jest głos nacjonalistów z Ruchu Narodowego, Frontu Narodowego czy Alternatywy Dla Niemiec, to głos niegdyś prawej ręki Leszka Balcerowicza i doradcy rządu Donalda Tuska, Stefana Kawalca, oraz Ernesta Pytlarczyka, ekonomisty związanego od lat z sektorem bankowym. Tezy zawarte w książce są śmiałe i odważne, podważają bowiem tak mozolnie budowany mit o tym, iż euro jest zwieńczeniem integracji europejskiej i bolączką na wyzwania globalne w XXI wieku.
Balon pękł wówczas, kiedy przyszedł pierwszy poważny kryzys w strefie euro, w 2008 roku, ukazał on wówczas dobitnie, wszystkie bolączki wspólnej waluty. Zamknięcie we wspólnym obszarze walutowym tak różnych gospodarek o różnych potencjale i możliwościach, spowodowało poważne problemy i zachwianie wiary we wspólny projekt. Kraje, które były w strefie euro, dostały zadyszki i nie mogły poprawić swojej konkurencyjności poprzez dostosowanie kursu walutowego. Kryzys unaocznił jeszcze jedno zjawisko. Otóż najbardziej konkurencyjne gospodarki, takiej jak niemiecka czy holenderska, tracą poprzez słabnącą wartość euro dla ich gospodarek, notując jednocześnie ogromne nadwyżki handlu zagranicznego a to z kolei prowadzi do deficytu słabszych gospodarek, takich jak grecka, hiszpańska czy włoska. Wprowadzenie euro ogranicza zatem państwom narodowym skuteczne reagowanie na kryzysy gospodarcze. Tu władzę ma już Europejski Bank Centralny. Jedyną receptą na ratowanie finansów publicznych krajów Południa, jaką wypracowali zwolennicy neoliberalnej utopii, było zaciskanie pasa i ograniczanie wydatków publicznych na cele społeczne. Ta fatalna w skutkach decyzja doprowadziła do zaostrzenia napięć i utorowała drogę partiom nacjonalistycznym i poderwała wiarę we wspólny projekt tym, którzy wierzyli w solidarność europejską pod przywództwem Niemiec.
Autorzy podkreślają, że to właśnie od Niemiec powinna wyjść idea odejścia od euro. Dziś brzmi to dość szokująco i może wprowadzać zdumienie, jednak może to okazać się konieczne dla uratowania integracji. W przeciwnym razie dekompozycji europejskiego programu dokonają prawicowi populiści, dla których Unia Europejska jest zagrożeniem samym w sobie, mitycznym „eurokołchozem”. Kontrolowane rozwiązanie strefy euro powinno rozpocząć się od wyjścia z niej, dając niejako przykład, najbardziej konkurencyjnej gospodarki Europy, czyli Niemiec, na drodze konsensusu, tak, aby w następstwie koszty nie przerosły oczekiwań. To swoisty pozew o rozwód, jednak za porozumieniem wszystkich stron. W następnej fazie wzorem Niemiec, od euro powinny odchodzić państwa o średnim poziomie konkurencyjności a następnie najmniej konkurencyjne. Autorzy zauważają pewien paradoks, który słusznie nazywają „pułapką euro”. Otóż państwa najmniej konkurencyjne i jednocześnie pozostające w spirali zadłużenia, chcąc ewentualnie wyjść ze strefy euro, narażają się na ogromne turbulencje.
Projekt wspólnej waluty okazał się klęską z kilku przyczyn. Z pewnością był to pomyśl nie do końca przemyślany. Nie jest jednak tak, jak często powtarzają liberalni publicyści, że to wina państw, które sobie nie radzą. Autorzy dowodzą na przykładzie Finlandii, że tak nie jest. Fińska gospodarka bowiem była zaliczana do najbardziej innowacyjnych i najbardziej konkurencyjnych w strefie euro. Dziś Finlandia pogrążona jest w stagnacji. To państwa narodowe, jak piszą Kawalec i Pytlarczyk, są źródłem tożsamości narodowej, identyfikacji obywateli i źródłem legitymizacji procesu demokratycznego. Przy jednej walucie i jednej stopie procentowej dla całego obszaru strefy euro polityka pieniężna nie może być dostosowana do potrzeb wszystkich krajów: dla jednych stopy procentowe są za wysokie, dla innych za niskie. Polska, mimo zobowiązań traktatowych, może odwlekać wejście od strefy euro, tak długo, jak zechce. Zagrożenia ewentualnym wstąpieniem do strefy euro dostrzegli tacy ekonomiści jak- Jan Krzysztof Bielecki, Marek Belka czy Jan Rostowski. Nie jest to więc grupa „populistów” jak z lubością nazywa wszystkich inaczej myślących Gazeta Wyborcza. Pozostawanie poza strefą euro to nie bycie na peryferiach Europy, wręcz przeciwnie, to możliwość oddziaływania na Europę poprzez silne mechanizmy własnej gospodarki. We współczesnym świecie lepiej radzą sobie bowiem te kraje, gdzie pozostały sprawnie działające instytucje państwowe. To doskonale pokazał kryzys.
Autorzy w sposób przystępny dla każdego tłumaczą krok po kroku jak dokonać bezbolesnej dekompozycji euro. To świetnie napisana i pionierska, jak na polskie warunki publikacja. Może być punktem wyjścia do publicznej debaty o roli Polski w UE. Euro, ukochane dziecko wielkiego kapitału, może być początkiem końca Unii jaką znamy. Tak, aby nie znaleźć się pomiędzy neoliberalną utopią a brunatniejącą rzeczywistością, jako alternatywą dla Europy, należy odrzucić wspólną walutę, która generuje koszty i pogłębia napięcia.
Przemysław Prekiel
---
Stefan Kawalec, Ernest Pytlarczyk „Paradoks euro. Jak wyjść z pułapki wspólnej waluty?”, Wyd. Poltext, Warszawa 2016