Na tzw. Zachodzie mamy – najprawdopodobniej – trzy źródła inspiracji dla „demokratyzmu”: helleńskie symmachie samorządów powiatowych (inaczej: zadaniowe związki „polis”), rzymskie rządy prawa (procedur-dopuszczeń-norm) ponad swobodę patrycjatu (senatorów) oraz teutoński Reich (dobrowolny związek różnorodnych autonomii miejskich, książęcych, rzemieślniczych, religijno—zakonnych, zwieńczony obieralnym Kaiserem).
W Europie Środkowej pojęcie „demokracji” wywodzi się z zupełnie innych przesłanek: opiera się na dosłownej interpretacji słów „ludo-władztwo” i „gmino-władztwo”, a to oznacza Kozaczyznę (bezpośredni, a zarazem zadaniowy obiór atamana na konkretne wyprawy, który może zakończyć się jego odsunięciem, a nawet ścięciem w razie niepowodzenia), oznacza też „bezpośrednią demokrację” Skupštin dysponujących dowolnie ciałami wykonawczymi – oraz „wiecową demokrację” Solidarności, opartą na założeniu, że dowolne Walne Zgromadzenie ma prawo w jednej chwili obalić wszelkie misterne konstrukcje przygotowywane przez wyselekcjonowane grona specjalistów.
Obie „tradycje demokratyzmu” mają swoje niedostatki, szczególnie te zagrażające przechwyceniem rzeczywistej władzy przez „operatorów wykonawczych”: na Zachodzie dziś odbywa się to w formule Hybrydy politycznej „memłającej” wszystko w niezliczonych ścieżkach decyzyjnych prowadzących do różnych konkluzji politycznych – a w Europie Środkowej wypaczenia demokratyzmu skupiają się na poszukiwaniu „silnej ręki” a przynajmniej charyzmatycznego przywódcy, patrymonialnego i zarazem autorytarnego, któremu zezwala się już potem na dowolne swawole-samowole.
I tu jest – jak mawiają – pies pogrzebany. Bo to wszystko oznacza, że „ulica zachodnia” jest wciąż od nowa czujna i pilnuje swoich racji, każe liderom trzymać się obietnic i procedur (cała więc polityka trzyma się na „słowie honoru”), a „place środkowo-europejskie” są przestrzenią nieustających gonitw: atamani uciekają przed odpowiedzialnością (choć swoje „racje” pobrali), a jednocześnie gonią „czerń” do roboty i batożą, jeśli jest okazja.
Nasz „demokratyzm” wymaga ustawicznego wymykania się „reprezentantów i przedstawicieli” spod kontroli zarówno „mas”, jak też norm, standardów, reguł. Wtedy „masy” reagują. Wystarczy je potem pochwalić, że takie czujne one są – i dalej można wymykać się ich kontroli.
Polscy „demokraci” (wyznawcy demokracji zachodniej) zżymają się na widok „dzikich” zabaw na placu”, bo wolą estetyczne, pokojowe, pełne dowcipu marsze uliczne. Uważają, że to jest bardziej cywilizowane, eleganckie, dojrzałe. Ale im bardziej brną w ten „zachodni” ład – tym bardziej sami pojmują, że jest to wyłącznie „ich” ład, że „ludzie” (nikt, u licha, nie nazywa nas obywatelami!) raczej wolą Kozaczyznę, więc sami zaczynają sterować tą swoją demokracją – i wychodzi szydło z worka: wszyscyśmy z jednej gliny, jednego kroju. Tylko niektórzyśmy bardziej grubiańscy.
* * *
Jeśli zatem obserwujemy naocznie, namacalnie, że nam się życie publiczne (w tym polityczne) brutalizuje, że staje się estetycznie nieznośnie – to może jest to znak czasów, a może samo-przyznanie się „euro-demokratów” do porażki: oto bowiem ludzie o złej przeszłości i jeszcze gorszych manierach rządzą Krajem jak chcą, a Ludność wydaje się tego chcieć.
Cóż, może trzeba się jedynie modlić, by atamanom dzisiejszym coś nie wyszło…? Wtedy ich kozacka „czerń” weźmie na ząb, może nawet nasadzi na pale?
Jan Herman
Więcej: https://publications.webnode.com/news/o-pozytkach-z-politycznej-kozaczyzny/?fbclid=IwAR2WuMY_-1h_toHw6VPY1o5oc5uwjfawZU8F2L3aqgECJdeiTJxZ4HdD8Sc


Stanisław Dubois to niewątpliwie lider młodzieży robotniczej w Drugiej Rzeczpospolitej, od początku swojej działalności zaangażowany w poprawę jej bytu. Przykładał ogromną wagę do wciągnięcia jej w orbitę wpływów PPS, do jej aktywności w życiu publicznym, łącząc walory edukacyjne z wypoczynkiem, łącząc młodzież pod jednym sztandarem.
„Przemoc, pokój, prawa człowieka” to książka Jerzego Oniszczuka wydana co prawda w roku 2016, niemniej jej aktualność w ostatnich latach okazała się niezwykle ważna, dotyczy bowiem filozofii konfliktu i dopuszczalności przemocy, co autor wyraźnie podkreśla we wstępie.






Książka „Przegląd Socjalistyczny: Almanach 2004 – 2024” jest zbiorem wybranych artykułów, które ukazały się w okresie ostatnich 20 lat na łamach kwartalnika. Stanowią one niewielką, ale ważną cześć dorobku pisma. Jest to zbiór 60 artykułów: esejów, materiałów publicystycznych, felietonów napisanych przez 42 wybitnych autorów.
