Dług publiczny jest przedmiotem licznych komentarzy. Zadłużenie państwa utożsamiane jest z długiem wobec podmiotu prywatnego, który można zlicytować.
Sytuacja długu publicznego jest bardziej skomplikowana, co świetnie objaśnia prof. Andrzej Sopoćko w książce „Mit pieniądza” (pisze co sam wie, a nie opisuje tego, co inni wiedzą). Kiedyś władca miał własny majątek (dobra królewskie) z którego mógł finansować wojnę lub skutki jakieś katastrofy. Teraz władza zwykle nie ma swoich pieniędzy. Dysponuje jedynie dochodami z różnych podatków. Jeśli nastąpi kryzys gospodarczy, gdy ludzie nie zarabiają, bo firmy nie produkują, jak teraz z powodu epidemii, to możliwe są dwa rozwiązania.
Są jeszcze tacy, którzy uważają, że należy pozwolić na upadłość wszystkich, którzy nie mają pieniędzy. Silniejsi przeżyją i gospodarka ruszy. Tak reagowano do czasu kryzysu gospodarczego 1928 r. W USA reakcją na ten kryzys było działanie według pomysłu Keynesa, polegające na uruchomieniu inwestycji publicznych finansowanych środkami z budżetu. Od tego czasu reakcją na kryzys jest uruchamianie pomocy finansowej państwa. Ważne jest od kogo budżet pożycza pieniądze. Jeśli zaciąga się dług zagraniczny, to jesteśmy uzależnieni od ryzyka kursów walutowych. Tak było w Polsce z kredytami zagranicznymi z lat 70-tych.
Ostatecznie jednak państwa nie bankrutują i dochodzi do restrukturyzacji długu, czego liczne przykłady mieliśmy w historii najnowszej. Natomiast dług krajowy polega na tym, że osoby prywatne i instytucje pożyczają rządowi. Wierzyciele i dłużnicy są podmiotami krajowymi. Czyli społeczeństwo za pomocą rządu pożycza pieniądze sobie i od siebie. Nie jest to zaciąganie zobowiązań wobec przyszłych pokoleń, raczej potomkowie wierzycieli będą żądać spłaty od państwa, które środki na ten cel pozyska od wszystkich. Poza tym dług taki nie jest spłacalny. Kolejne obligacje wykupuje się nowymi emisjami i efektem jest tylko to, że bogatsi mają możliwość pewnego, choć mniej rentownego inwestowania nadmiaru środków finansowych.
Sprawą ważną jest, aby rząd utrzymywał odpowiednie proporcje pomiędzy długiem i dochodami budżetu, żeby obsługa długu nie wypierała innych wydatków. Dobrą zasada jest ograniczanie długu w czasie koniunktury gospodarczej, a powiększa w czasie kryzysu. Większość państw UE tak robiła w ostatnich latach. Polska niestety w czasie koniunktury zwiększała zadłużenie. Tym niemniej teraz rozsądne jest zwiększanie długu publicznego, aby podtrzymywać gospodarkę.
Wiesław Żółtkowski (Facebook)