W dniach 12 - 13 października 1943 r. miała miejsce bitwa pod Lenino. Była to bitwa jakich wiele odbyło się w czasie II wojny światowej ale dla świeżo sformowanej 1 Dywizji Piechoty im. T. Kościuszki miała charakter symboliczny - był to Jej chrzest bojowy. Bohaterstwo żołnierzy biorących w niej udział jest poza wszelką dyskusją.
Nie mniej obecnie mamy ponowny rozkwit polityki dzielenia żołnierzy na lepszych i gorszych. Wielu polityków i historyków bez skrępowania mówi, że trudno uznać utworzone w ZSRR Wojsko Polskie za część naszego oręża. Ten swoisty przemysł pogardy miał swoje nieśmiałe początki w czasach stalinowskich i dotyczył AK oraz armii generała Andersa a teraz wraca ze zdwojoną siłą.
O tamtych czasach mówi się obecnie tylko źle ale należy podkreślić, że wówczas krew Polaka, który zginął pod Monte Cassino nie była gorsza od tego, który zginął walcząc o Kołobrzeg czy zdobywając Berlin. I Dywizję Piechoty im. Tadeusza Kościuszki sformowano latem 1943 roku. Żołnierzami byli w większości obywatele polscy, deportowani wcześniej w głąb ZSRR. Ich droga do polskiego wojska wiodła przez niezliczone łagry i więzienia. Przychodzili z piętnem cierpienia na twarzy, pełni niepokoju i lęku o to co orzeknie komisja wojskowa. Czy nie odeśle z ich powrotem do łagrów? Decydujące było pragnienie wydostania się z tego przeklętego kraju. Wszystko jedno z kim i w jaki sposób. Wystarczyło popatrzeć na tych żołnierzy żeby zrozumieć jakie naprawdę żywili uczucia wobec Sowietów, chociaż musieli je głęboko skrywać.
Żołnierze ci szli potem z bronią aż do Berlina. Szli, bo walczyli o Polskę, o wolność dla siebie, o prawo do życia w Ojczyźnie – jaką by ona nie była. Postawić dziś pytanie - czy ci żołnierze, a właściwie syberyjscy zesłańcy w mundurach, mieli szansę wstąpić do innej armii jest absurdem. Dla niech wybór był prosty. Była szansa walczyć z Niemcami i uciec z nieludzkiej ziemi, więc z tego skorzystali.
Dzisiaj dla niektórych polityków i historyków z IPN większymi bohaterami byliby wówczas, gdyby pozwolili dać się zabić Stalinowi lub gdyby wyginęli w sowieckich łagrach. Wtedy byliby wzorcowymi patriotami. Wówczas ich postawa byłaby gloryfikowana. W wyniku dwudniowych walk pod Lenino zginęło lub zmarło z ran 510 żołnierzy, 1776 zostało rannych, a 652 uznano za zaginionych. Łączne straty Dywizji wyniosły ponad 18% jej stanu.
W najkrwawszej bitwie stoczonej przez Wojsko Polskie na zachodzie - o Monte Cassino - zginęło 924 żołnierzy a rannych zostało 2930. W trakcie walk na przyczółku warszawskim, gdy gen. Berling bez wsparcia Rosjan, podjął nieudaną próbę pomocy powstańcom warszawskim, zginęło ponad 3700 żołnierzy, a ich groby stanowią największą kwaterę na cmentarzu powązkowskim.
Mimo to obecna władza nadal chce ich dzielić, bo według IPN-owskiej logiki - krew AK jest dobra, ale danina życia żołnierza 1. Armii już nie. Dzisiaj historię próbują pisać na nowo ideolodzy polityczni, którzy dla zdobycia punktów procentowych w wyborach nie cofną się przed najgorszym łajdactwem.
Zawłaszczanie historii do celów politycznych jest obrzydliwe i powinno być jak najmocniej piętnowane. Mamy do czynienia z polityką wymazywania fragmentów przeszłości i zastępowania ich własną narracją przez aktualną władzę. Dzielenie narodu i atakowanie kolejnych grup społecznych to prosta droga do samozagłady Polski realizowana przez nieodpowiedzialnych ludzi, ogarniętych żądzą władzy.
Stanisław Sumera - Facebook