Wysłuchałem wystąpienia premiera Morawieckiego i mam kilka spostrzeżeń. Wystąpienie było sprawne i dobrze wygłoszone. W części pierwszej trzeba zgodzić się z krytyką Unii choćby w sprawie rajów podatkowych oraz pokazania korzyści gospodarczych krajów zachodu z integracji europejskiej.
Ale uwagi historyczne były już zgodne z narracją PIS-u, wyolbrzymiające rolę Polski. Podobnie naciągane były argumenty dotyczące porównania zmian prawa polskiego do regulacji prawnych innych krajów. To była demagogia. Zgadzam się z wyliczeniem współczesnych zagrożeń: nierówności społeczne, kryzys zadłużeniowy, kryzys energetyczny, napływ imigrantów, itd. Ale dalej było już po pisowsku. Jesteśmy w Unii, ale jest to zgromadzenie niezależnych państw, które rządzą się według własnych zasad. To jest podstawowa sprzeczność. Jeden kraj nie może przeciwstawiać się wspólnocie, jeśli nie chcemy powtarzać zasady liberum veto. Może ze wspólnoty wystąpić. I to była ukryta groźba w wystąpieniu Premiera. Realna w sytuacji, gdy większość krajów UE chce zacieśnienia wspólnoty, a kraje przyjmujące euro już to zrobiły. Morawiecki próbował odwoływać się do szczątkowych wypowiedzi wspierających takie myślenie w innych krajach.
Jeszcze jedno. W Polsce PIS uważa, że nawet minimalna większość pozwala na dowolne decydowanie o kraju. A w UE domaga się uznania dla każdego inaczej myślącego.
Wystąpienie zostanie dobrze przyjęte przez dużą część polskiego społeczeństwa. Ale tak było też w 1939 r. gdy z entuzjazmem przyjmowano słowa Rydza-Śmigłego i Becka o tym, że „nie oddamy nawet guzika”. Wiemy jakie były następstwa tych buńczucznych deklaracji. Teraz też nie skończy się to sukcesem. Większość społeczeństw UE jednak opowie się za umocnieniem wspólnoty europejskiej. I Polska zostanie przywołana do porządku lub z Unii wyjdzie.
Wiesław Żółtkowski - Facebook 20.10.2021