W Polsce PIS żyje się znacznie lepiej, niż w czasie poprzednich rządów. Jednak żyjemy ponad stan. Popieram program poprawy warunków życia biedniejszej części społeczeństwa. Ale to musi być jakimś kosztem. Zmniejszenie różnic dochodowych powinno oznaczać nie tylko wzrost dochodów biedniejszych, ale także zwiększenie obciążeń bogatszych.
W tych krajach europejskich gdzie wsparcie socjalne kierowane jest do wszystkich, to równocześnie występuje silnie progresywny system podatkowy. Wydatki i przychody muszą się bilansować. Silny i sztuczny wzrost popytu w krótkim czasie generuje wzrost gospodarczy, w dłuższym inflacje i zahamowanie wzrostu. Finansowanie popytu spowodowało już kryzys zadłużeniowy, który jest częściowo ukrywany poza budżetem.
Po drugie mamy inflację, częściowo z przyczyn zewnętrznych, ale w dużym stopniu wynikającą z nadmiernego popytu w stosunku do oferowanych produktów i usług. W tej sytuacji jedni odczuwają dotkliwy wzrost kosztu codziennych zakupów, a drudzy spadek wartości zgromadzonych oszczędności. Inflację nie zwalczy się tarczami ochronnymi, jak by to cynicznie nie brzmiało. To przećwiczyliśmy w latach osiemdziesiątych. Jedyną drogą jest zabranie części pieniędzy z rynku. Przecież na tym polegała walka z inflacją w reformie Balcerowicza. Podniesiono dramatycznie stopy procentowe, kursy walut i ograniczono wzrost wynagrodzeń w przedsiębiorstwach państwowych (słynny popiwek). Tarcze osłonowe należy stosować, ale powinny być kierowane tyko do najbiedniejszych. Można oczywiście zaklinać rzeczywistość, ale innej drogi walki z inflacją nie ma.
Po trzecie rządy PIS silnie wzmacniały konsumpcję kosztem inwestycji. Stąd niedostatek produktów i usług. Przykład szczegółowy: rząd sprzedaje firmom prawa do emisji CO2 i ma przychody roczne w wysokości dwudziesty kilku miliardów, które przeznacza na konsumpcje, zamiast inwestować w transformację energetyki, np. budowę elektrowni jądrowej. Efektem jest utrzymywanie drogiego węgla, jako podstawowego surowca energetycznego. Wiem, że tego nagle nie można zmienić, ale nie można też nic nie robić.
Życie ponad stan musi zakończyć się klapą. I ona się zbliża. Opozycja powinna mieć plany ratunkowe, które nie należy ogłaszać, póki skutki kryzysu nie będą odczuwane przez społeczeństwo. Sytuacja jest skomplikowana, bo władza ma możliwość finansowania jeszcze życia ponad stan, co zwiększa skalę przyszłego kryzysu. Ale społeczeństwo teraz w to nie uwierzy, póki nie doświadczy tego własnym portfelem.
Wiesław Żółtkowski - Facebook 27.12.2021