Minister Dmytro Kułeba na spotkaniu z uczestnikami Campusu w Olsztynie przedstawił ukraińską politykę historyczną. Okazją ku temu stało się pytanie jednej z uczestniczek: Kiedy Polska będzie mogła przeprowadzić ekshumacje? Sądząc po słowach ministra wtedy, kiedy my Polacy:
- zrównamy ludobójstwo na Wołyniu z Akcją „Wisła”.
- zrównamy polskie ofiary ludobójstwa z ukraińskimi ofiarami akcji odwetowych.
- zostawimy historię historykom i nie będziemy ulegać prowokacjom rosyjskim.
Zgromadzona na Campusie młodzież oraz minister Sikorski byli świadkami ostentacyjnej bezczelności, z jaką ukraińscy oficjele od dawna działają bez obaw o przywołanie do porządku. Wszak jak to ujął prezydent Duda w sprawach trudnych historycznie „nie będziemy biegać z widłami” zwłaszcza, że „bieganie z widłami” to specjalność naszych partnerów.
Przypomnijmy zatem, że ludobójstwo na Wołyniu było celowym wyniszczeniem ludności polskiej ze względu na jej przynależność narodową. Celem było fizyczne wyeliminowanie Polaków, aby uczynić Wołyń i Galicję Wschodnią „czystymi” etnicznie. Zbrodnie te cechowały się niezwykłą brutalnością, w tym zabijaniem dzieci, kobiet i starców, oraz stosowaniem tortur.
Akcja „Wisła” była z kolei operacją represyjną mająca na celu rozbicie struktur UPA i likwidację jej zaplecza. Intencją tej operacji było rozproszenie i asymilacja ludności ukraińskiej w Polsce, a nie jej fizyczna eliminacja. Poprzez zlikwidowanie ukraińskiego podziemia zbrojnego skutecznie rozbrojono tykającą bombę ukraińskiego terroru w południowo-wschodniej Polsce.
W odpowiedzi na zbrodnie Ukraińców Armia Krajowa, Bataliony Chłopskie i mniejsze oddziały partyzanckie organizowały akcje odwetowe, wymierzone zarówno przeciwko UPA jak i ukraińskiej ludności cywilnej, podejrzewanej o współpracę z tą formacją. Liczba ofiar tych akcji jest szacowana na kilka do kilkunastu tysięcy. O ile ludobójstwo na Wołyniu miało charakter zorganizowanej eksterminacji, o tyle akcje odwetowe były reakcją na te zbrodnie, często chaotyczną i spontaniczną. W żadnym razie nie można ich porównywać zarówno co do skali jak i intencji. Strona polska nie miała na celu ludobójstwa Ukraińców podczas gdy dla strony ukraińskiej ludobójstwo Polaków było głównym celem.
Niemniej próby zrównania tych zdarzeń są trwałą częścią polityki Kijowa. Były prezydent Wiktor Juszczenko posunął się tak daleko, że przemawiając w Warszawie postawił znak równości między UPA i Armią Krajową.
Słowa „zostawmy historię historykom” stały się niemal kultowym hasłem władz ukraińskich jak i polskich „pożytecznych idiotów”. W gronie wpływowych polityków jedynie minister Kosiniak-Kamysz nie przyjął perspektywy Kułeby. „Bez ekshumacji, bez upamiętnienia naszych ofiar, nie ma mowy o dobrej przyszłości. To nie jest sprawa historii. To jest sprawa zabliźnienia rany, która jest od wielu lat otwarta” – powiedział szef MON. Minister Kosiniak-Kamysz dobrze rozumie, że dla ukraińskich władz hasło o pozostawieniu historii historykom jest parawanem, za którym budują swoją tożsamość i nacjonalistyczną wersję swoich dziejów. Nie chodzi tu tylko o to co nasi sąsiedzi robili w czasie wojny, ale również tego, co czynią dziś. Obecnie, z ich woli, mordercy stali się bohaterami, a nacjonalizm stał się nurtem oficjalnym i sankcjonowanym przez państwo.
Aby o tym się przekonać, wystarczy przespacerować się w kijowskim prospektem imienia Stepana Bandery. We Lwowie można zobaczyć pomnik Romana Szuchewycza. W Radzie Najwyższej można znaleźć uchwałę upamiętniającą czyny bojowy kawalera hitlerowskiego Krzyża Żelaznego płk. Petra Diaczenki, który dowodził Ukraińcami likwidującymi powstańców warszawskich. Można także zobaczyć świętujących kombatantów z dywizji SS-Galizien. Można wreszcie zapoznać się z dziesiątkami uchwał władz lokalnych gloryfikujących dziedzictwo Bandery, Doncowa czy Szuchewycza.
Wojna z Rosją niema tu nic do rzeczy. Zwrot ku nacjonalizmowi nastąpił po kijowskim Majdanie. 25 lutego 2010 roku Parlament Europejski przyjął rezolucję, w której wyraził „głębokie ubolewanie” z powodu decyzji ówczesnego prezydenta Ukrainy Wiktora Juszczenki o nadaniu Banderze tytułu Bohatera Ukrainy. Bandera stracił ten tytuł na mocy decyzji sądu, który uznał, że może być on przyznawany jedynie obywatelom Ukrainy, a Bandera zmarł w wyniku zamachu w 1959 roku, zanim Ukraina stała się niepodległym państwem.
Występ ministra Dmytro Kułeby na olsztyńskim Campusie zostanie zapamiętany na długo. Milczenie obecnych tam przedstawicieli rządu wobec argumentów ministra – także.
Leszek Miller - Facebook 30.08.2024