...żeby ignorować i machać ręką na wszystko co mówi Jarosław Kaczyński. Nie jestem zwolennikiem tej tezy. Nie powinno lekceważyć się niczego co oświadcza dyktator.
Jego zapowiedzi trzeba traktować poważnie. Rzecz jasna większość z tego co zapowiada Kaczyński wymagałoby zmian w konstytucji. Prezes PiS mówi o tym otwarcie twierdząc, że potrzebny jest nowy akt zasadniczy, być może zastępczy, który obowiązywałby do momentu uzyskania większości dwóch trzecich głosów niezbędnych do uchwalenia nowego dokumentu. Jeśli Kaczyński przejąłby pełnię władzy nie zważałby na obecną konstytucję. Tworzyłby nową praktykę rządzenia, którą później zalegalizowałby w nowej ustawie zasadniczej.Sekunduje mu minister Przemysław Czarnek który oświadczył, że po zwycięstwie w wyborach prezydenckich PiS nie będzie czekał na wybory parlamentarne, ale od razu przejmie władzę. Pachnie to puczem.
W Polsce międzywojennej mieliśmy dwa zamachy stanu: krwawy przewrót Piłsudskiego oraz nieudany i niemal groteskowy pucz pułkownika Januszajtisa. Płk. Marian Januszajtis-Żegota i książę Eustachy Sapieha próbowali przejąć władzę na początku stycznia 1919 roku. Ich działania zakończyły się fiaskiem, a Piłsudski po zbesztaniu spiskowców kazał im wrócić do domów.
Warto zastanowić się czy ewentualny pucz Kaczyńskiego byłby w stylu Januszajtisa czy w stylu Piłsudskiego. Wszystko zależałoby od postawy wojska i służb bezpieczeństwa. Sądząc po wypowiedziach niektórych generałów, idee Kaczyńskiego mają dyskretne przyzwolenie. Mam na myśli niedawną wypowiedź generała Kukuły. Szef sztabu generalnego został wypromowany przez „pisowski trójkąt bermudzki”, czyli Macierewicza, Błaszczaka i Dudę.
Czterogwiazdkowy generał zawdzięcza im swoją pozycję, co może mieć kluczowe znaczenie w sytuacji wymagającej najwyższej lojalności.
Wielokrotnie mówiłem, że nadszedł czas, aby obecny rząd przestał cackać się z Andrzejem Dudą. Dziś już nikt nie ma wątpliwości, że prezydent zrobi wszystko, żeby udusić gabinet Tuska. Będzie gryzł, kopał, odbierał tlen i potęgował chaos, który ogranicza poparcie dla obecnego gabinetu.
Przestać cackać się z Dudą to znaczy dosłowne i ścisłe trzymanie się przepisów konstytucji. Ustawa zasadnicza stanowi bowiem, że Rada Ministrów prowadzi politykę wewnętrzną i zagraniczną Rzeczypospolitej, a prezydent zwłaszcza w zakresie polityki zagranicznej co najwyżej współdziała z prezesem Rady Ministrów i właściwym ministrem. Nie ma tu nic niejasnego. Decyzje dotyczące polityki wewnętrznej i zagranicznej należą do rządu, a nie do prezydenta, który nie ma prawa podejmować żadnych działań bez zgody Rady Ministrów.
Premier Tusk popełnił błąd informując, że to Duda będzie reprezentował Polskę na spotkaniu grupy Rammstein. „Ja tego nie kwestionuję” - powiedział. To źle, że premier tego nie kwestionuje, bo to on powinien tam być. Co prawda, spotkanie zostało odwołane wskutek zapowiedzianej absencji prezydenta Bidena, ale problem nadal pozostał.
Rzecz jasna premier nie jest w stanie aresztować prezydenta ani uniemożliwić mu wyjazd, ale może uczestniczyć w spotkaniu równolegle. Widziałem takie sytuacje, kiedy na posiedzenia Rady Europejskiej przyjeżdżali prawicowy prezydent i lewicowy premier Francji. Siedzieli na sąsiednich krzesłach, nie odzywali się do siebie, ale premier pilnował, aby prezydent nie reprezentował Francji samodzielnie.
Obecna sytuacja jest wynikiem grzechu pierworodnego jaki popełniono w momencie tworzenia konstytucji. Przyjęto wówczas założenie, że dwugłowa egzekutywa będzie się wzajemnie równoważyć. W pamięci ustawodawców były świeże wspomnienia burzliwej prezydentury Lecha Wałęsy oraz niestabilnych rządów. Nikt jednak nie przewidział, że prezydentem zostanie ktoś taki jak Andrzej Duda, przy którym system konstytucyjny ujawnia swoje największe słabości, prowadząc do ciągłych konfliktów i paraliżu prawnego.
W zaistniałych warunkach rząd nie ma innego wyjścia, jak pomijać Dudę w codziennej praktyce rządzenia. Nie można pozwalać mu na przejmowanie kompetencji, które konstytucyjnie należą do Rady Ministrów. Jest to szczególnie ważne w obliczu narastającej frustracji wśród wyborców Koalicji Demokratycznej, którzy rok temu oddali swoje głosy, oczekując głębokich zmian. Często słyszeli oni słowa kierowane do działaczy PiS: „Was już nie ma”. Owszem nie ma ich na ławach oskarżonych i w aresztach, ale wszędzie indziej są.
Leszek Miller - Facebook 11.09.2024