Śledzę ją, bo jest elementem wielu współczesnych konfliktów zbrojnych zmieniających architekturę polityczną świata. W Polsce propagandziści zwycięstwa Ukrainy zaczynają powoli rozumieć, że Ukraina tę wojnę przegrywa. Ciągle jednak głoszą, co chcą, aby się stało. Jest to dziecinne, trzeba widzieć, co będzie, a nie to, czego sobie życzymy. Ciągle pojawia się narzekanie, że świat zdradza Ukrainę i pokój będzie dla niej niekorzystny. Trzeba sprostować myślenie oderwane od faktów.
Po pierwsze, jaki świat? W Polsce potępiamy tylko zabijanie na Ukrainie, inne nam nie przeszkadza. Ale świat jest duży i widać, jak lamentujący nad Ukrainą aktywnie wspierają zabijanie w innych regionach (Sudan, Izrael, Syria) . Dla wielu krajów sytuacja na Ukrainie nie jest niezwykła. Widzą, że potępia się zbrodnie rosyjskie, a nie potępia się innych, czasem większych zbrodni.
Po drugie, Trzeba poważnie traktować punkt widzenia Rosji, która reagowała na przesuwanie strefy wpływów NATO na wschód. Nie było rozszerzania wpływów Rosji, tylko ich ograniczanie. Oni widzieli już perspektywę amerykańskiej bazy wojskowej na Krymie. I mieli podstawy do takich obaw, bo wszędzie rozszerzanie wpływów USA umacniane jest bazami wojskowymi (w Kosowie jest, a miała nie być). Moralnie agresję Rosji trzeba potępiać, ale tak funkcjonuje każde imperium, także to podziwiane w Polsce.
Po trzecie, z różnych powodów widocznych od 2014 r. w dającym się przewidywać czasie Ukraina w NATO nie będzie. W UE też nie będzie. Założymy się? Nie rozumiałem polityków jeżdżących do Kijowa i zapraszających Ukrainę do tych sojuszy. Kto nimi sterował, dlaczego byli prowokatorami? Tylko własna głupota, czy realizacja obcych interesów?
Po czwarte, klęska Ukrainy będzie prowadzić do zwiększonej emigracji do Polski, w tym rzeszy pokiereszowanych fizycznie i psychicznie weteranów. Nie będzie czołgów rosyjskich grożących Polsce, ale doświadczymy humanitarnych i materialnych skutków ukraińskiej katastrofy. Z tego powodu lepiej nie mieszać się do ustanawiania pokoju i brania odpowiedzialności za sprawy Ukrainy. Nie wolno ciągle powtarzać szkodliwej polityki Piłsudskiego, a potem podpowiedzi Giedrojcia, skłaniających nas do urządzania porządku na wschodzie, zamiast przyłączania się do Zachodu.
Po piąte, tragiczne jest, gdy różni amatorzy politycy codziennie dyskutują o zbrojeniach i scenariuszach wojny z Rosją, a nie ma nikogo zastawiającego się nad zapewnieniem pokoju. To trudne, wymaga kompromisów, ale Polski nie stać na wojnę. To jest domaganie się kolejnego zniszczenia kraju. Tych, którym się marzy marsz na Moskwę podpowiadam: armia ukraińska przyjmie was z ochotą. Zobaczycie jakie to jest proste.
Po szóste, nasi domorośli eksperci nie rozumieją, że Amerykanie ciągle prowadzą lub wspierają jakieś wojny, ale gdy nic nie grozi ich terytorium. Wojna z Rosją nie może być zwycięska, musi prowadzić do zniszczenia obu krajów. Tego Amerykanie nie chcą. Chętnie będą wspierać innych gotowych do walki, do czego niebezpiecznie zgłaszają się polscy politycy i generałowie. W tej zastępczej wojnie z Rosją Amerykanie uczestniczą aktywnie i oni ją zakończą kierując się tylko swoim interesem (relacje z Chinami i Rosją).
Tezy te pewnie spotkają się z krytyką bezkompromisowych zwolenników walki z Rosją. Ale przypomnę je za kilka miesięcy i zobaczymy, kto ma rację, a kto wypowiada tylko nierealne życzenia.
Wiesław Żółtkowski - Facebook 30.11.2024