Nadal mamy przed oczami sceny z życia Japonii. Długie kolejki, racjonowanie żywności, benzyny, niedobory różnych towarów. Tu panuje ogromny spokój i zdyscyplinowanie. Można zapytać czy wynika to z mentalności Japończyków czy z uznania wyższości dla sił przyrody. Przystosowania się przez stulecia do respektowania ich wszechmocy.
Poprzednie kataklizmy były w Japonii różnie odbierane. Zniszczone w 1923 r. Tokio przez trzęsienie ziemi było po prostu płonącym piekłem. Później przyszła II wojna światowa i trauma Hiroshimy i Nagasaki. Ale to właśnie dzięki zastosowaniu energii atomowej Japonia mogła kontynuować rozwój. Kolejne trzęsienie ziemi w Kobe w 1995 r. nie spowodowało już takiej liczby pożarów. Za to od początku dekady Japonia była pogrążona przez kryzys finansowo – gospodarczy, który trwa nadal.
Obecna sytuacja jest inna. Tak jakby nastąpiło pewne przewartościowanie, zmiana „kyara” (charakteru) samych Japończyków. Starają się obronić wspólnotę narodową. Są wciąż bardzo powściągliwi, nie okazują swych uczuć czy myśli. Robią to tylko nieliczni Japończycy. To oni mówią, że czują nadejście nowego odrodzenia. Po okresie „nadmuchanej koniunktury”. To oznacza możliwość zbudowania „nowej Japonii” – pisze w „The New York Times” Norimitsu Onishi.
Historyk epoki Meiji, Kazutoshi Hando, który w płonącym Tokio przeżył amerykańskie bombardowanie, oczekuje, że Japonia „szybko odrodzi się z popiołów”. Wierzy w „ukryte siły” narodu japońskiego. Natomiast Keichi Shimoda, gość w małej restauracji w Tokio, uważa, że dla niego symboliczne znaczenie ma „wyprostowanie” końcówki Tokyo Tower.
Wzrasta poczucie dumy narodowej, który przez lata nie mógł wyjść z kryzysu. Teraz o tej odmienionej tożsamości narodowej zaczynają pisać nie tylko Japończycy. To daje nadzieję na przyszłość. Przed tsunami Japończycy byli w obliczu klęski, cofania się. Ludzie zaczęli mieć coraz mniejsze oczekiwania od państwa.
Dziś poczucie wielkiej katastrofy zaczyna wyzwalać nowe siły w narodzie japońskim. Zagraniczne media donoszą z Japonii o niezwykłym spokoju w podchodzeniu do klęski. Przemianach świadomościowych tam zachodzących. Japończycy zdają się zbierać siły. Mobilizować jako naród, który stanął wobec niespotykanego, strasznego wyzwania.
Na ogromny szacunek – i uznanie – zasługuje 50 (taką liczbę się najczęściej podaje) ludzi walczących ze skutkami awarii w elektrowniach atomowych. Mówi się o nich, że podjęli tę walkę z narażeniem własnego zdrowia i życia.
Już dziś nazywani są „Samurajami z Fukushima”.
Lech Kańtoch