Andrzej Lepper był posłem IV i V kadencji Sejmu RP. Pełnił funkcję wicemarszałka Sejmu. Potem pełnił funkcję ministra rolnictwa i rozwoju wsi oraz wicepremiera w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza, a następnie w rządzie Jarosława Kaczyńskiego. W latach 1995, 2000, 2005 i 2010 kandydował na urząd Prezydenta RP.
W swojej burzliwej karierze miał swoje wielkie wzloty i wielkie upadki. Nie przynosi mu chwały zejście ze sceny politycznej, umotanie się w aferę gruntową i sexaferę. Nie do końca wiadomo do dziś na ile były one faktem na ile grą, naruszyły jednak jego autorytet i wizerunek publiczny.
Andrzej Lepper był bez wątpienia człowiekiem nietuzinkowym, widział w gąszczu spraw te najważniejsze, szczególnie instynktownie wyczuwał wielkie sprawy rzutujące na kondycję i perspektywy pracujących. Był typowym reprezentantem proletariatu doświadczonego zawirowaniami końca lat 70. i wielkich przełomów lat 80. i 90. Szczególnie silnie wpłynęła na jego osobowość neoliberalna koncepcja prywatyzacji realizowana w Polsce pod egidą Leszka Balcerowicza, czego codzienne przykłady obserwował w swojej PGRowskiej praktyce. Często zadawał pytanie – komu przeszkadzały PGRy, których likwidacja przyniosła bezrobocie i biedę na wsi.
Andrzej Lepper był krytykiem „Okrągłego stołu” i rozwiązań, które doprowadziły do neoliberalnej konstrukcji III RP. Wielokrotnie to wyrażał, m.in. poprzez krytykę układów korupcyjnych, które się po roku 1990 narodziły. Po nazwisku piętnował z trybuny sejmowej ludzi, co do których miał podejrzenia, a być może dowody, na korupcyjne uwikłania.
Do zasobów politycznej anegdoty przejdą jego „Talibowie w Klewkach”, którzy, jak się okazało kilka lat później, nie byli tylko jego wirtualnym wymysłem.
Politycznie trudno zakwalifikować Andrzeja Leppera, choć miał bez wątpienia poglądy lewicowe ugruntowane w oparciu o co najmniej dwie doktryny: jedna to socjalistyczne idee sprawiedliwości społecznej, druga społeczna nauka Kościoła. Wyrażał je często, co powodowało, że garnęli się do niego biedni, pokrzywdzeni. Lewica w pewnych okresach upatrywała w nim swego sojusznika, a wielokrotnie użyczał ludziom lewicy swoich list wyborczych.
Nie znosiły go salony, które nie tolerowały szczególnie po roku 90. brudnych, spracowanych rąk, gumiaków i niewyparzonego języka. A takie było otoczenie Andrzeja Leppera. Ludzie ci nie uwierzyli w neoliberalne zaklęcia, stojąc twardo na ziemi domagali się prawdy, nie rozumieli wirtualnej rzeczywistości, która zagościła szczególnie w polityce i finansach.
Dziś na fali światowego kryzysu, pogarszania się poziomu życia i przysłowiowej już „prywatyzacji dochodów i upaństwowienia długów”, ludzie pokroju Andrzeja Leppera są na wagę złota. Ich rozumienie problemów społecznych i znajomość mechanizmów działania państwa daje przepustkę do odnowy i reform. A te trzeba robić stale. Państwo, szczególnie w tych czasach wymaga remontu i modernizacji, nie da się opierać go dalej o historyczne resentymenty i kontrakty z przed 25 lat.
Andrzej Lepper odszedł, ale problemy, które szczególnie często przypominał, pozostały. Życie społeczne idzie do przodu, nie ma ludzi niezastąpionych. Tak będzie i w jego przypadku. Pozostanie jednak żal i poczucie niespełnienia.
Andrzej Ziemski