Najbliższe dni będą zapewne nasycone treściami europejskimi, tak się bowiem składa, że decydować się będą nie tylko w Polsce, ale również w Europie, losy wspólnej waluty – euro.
Prognozy dla euro w związku z tym nie są dobre. Wiadomo jednak, że załamanie się wspólnej waluty, która jest spoiwem Unii, pogrąża w perspektywie Unię jako wspólnotę polityczną. Tak więc walka o euro jest walką o przyszłość Unii.
Wspólna waluta – euro ma w świecie swoich zwolenników, którzy lokują w niej swoje aktywa, ma też swoich przeciwników. Problem polega na tym, że to nawet nie wewnętrzna sytuacja Unii, ale światowe rynki finansowe decydują o relacjach pomiędzy głównymi graczami na tym polu: euro, dolarem i juanem. Widać od pewnego czasu, że dolar i euro słabną, a juan pnie się w górę. Są to konsekwencje kryzysu neoliberalnego kapitalizmu, w wyniku którego większość produkcji współczesnego świata przeniosła się na Daleki Wschód a staremu Zachodowi pozostaje w przeważającej części do konstrukcji PKB wolumen usług.
O ile dolar ma poważniejsze szanse odrodzenia, jako główna waluta zapasowa współczesnego świata, o tyle euro jest w złej sytuacji. Amerykanie nauczyli się zarządzać kryzysami poprzez dodruk dolarów, Europejczycy są w o wiele trudniejszej sytuacji, tym bardziej, że dochodzi do głosu dodatkowo konkurencja pomiędzy dolarem a euro.
Ostatnio są czynione próby zdyscyplinowania, w ramach wspólnego systemu, strefy euro. W istniejącej sytuacji ma ona w swej strukturze zamontowane mechanizmy autodestrukcji – euro w istniejącej strukturze jest walutą na czasy pokoju i spokoju a nie kryzysu. Logika ekonomiczna wskazuje na potrzebę połączenia pozytywnych walorów wspólnej waluty z niezbędną dyscypliną budżetową i fiskalną. Wymaga to stworzenia jednego centrum sterującego w sferze euro, które pełniłoby funkcje służby przynależnej dziś każdemu państwu.
To rewolucyjna zmiana, która w perspektywie wpłynie na kształt Unii, jej sposób sterowania, wewnętrzną demokrację i metody podejmowania decyzji. Jeśli ma przetrwać euro i Unia, musi ulec poważnej nowelizacji Traktat Lizboński. Nie wszyscy się chcą na to zgodzić, bowiem z akceptowanej dość powszechnie koncepcji Europy ojczyzn możemy być zmuszeni do wdrożenia mechanizmu federacyjnego przyszłej Europy.
W Polsce przy okazji wstępowania do Unii Europejskiej nie odbyła się poważna debata, ukazująca całą złożoność tej decyzji. Polacy dość powierzchownie potraktowali akt integracji, ciesząc się z pożytków, jakie płyną z faktu napłynięcia funduszy strukturalnych. Dziś przypomniana i wyłożona przez PiS, jako założenie innej organizacji integracji europejskiej, teoria „dwóch wrogów” może być dobrym początkiem debaty, która powinna była odbyć się co najmniej 8 lat temu.
Problemów, na które trzeba odpowiedzieć jest wiele. Zasadniczy, to sprawa znalezienia się w globalizacji, która jest obiektywnym zjawiskiem cywilizacyjnym.
Andrzej Ziemski