Tak poświątecznie podsumowując, jeśli jeszcze ktoś nie rozumie działania władzy w sprawie mediów publicznych i soczyście krytykuje zaistniałe sytuacje, bo wiedza bądź pamięć w tym przypadku szwankują:
"Dla wyjaśnienia - nocą, 30 grudnia 2015 PiS swoją większością przegłosował nowelę ustawy o radiofonii i telewizji, która naruszała niezależność mediów publicznych. Następnego dnia odeszli wszyscy prezesi, dyrektorzy kluczowych działów Telewizji Polskiej TVP1, TVP2, TAI, TVP Kultura. Po Nowym Roku PiS natychmiast opublikował ustawę w Dzienniku Ustaw bez vacatio legis i 8 stycznia Jacek Kurski wszedł do gabinetu prezesa TVP, wypraszając wybranego kilka miesięcy wcześniej przez radę nadzorczą w trzyetapowym konkursie Janusza Daszczyńskiego. PiS zmienił artykuły 27 i 28 ustawy o radiofonii i telewizji i zarządy radia i telewizji miał powoływać minister skarbu – dotychczas robiła to Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji na wniosek rady nadzorczej. KRRiT odebrano też prawo powoływania rad nadzorczych i stała się bytem martwym, zapisanym przecież w art 213 Konstytucji RP. Pisowska zmiana ustawy naruszyła więc ten artykuł ustawy zasadniczej, a jednocześnie skasowała władze wszystkich 19 spółek publicznej radiofonii i telewizji, obsadzając je swoimi ludźmi. W tej błyskawicznej demolce, nie mającej nic wspólnego z finezją i gwałcącej polskie normy prawne, chodziło również o odebranie mającym umocowanie konstytucyjne, nieodwoływalnym członkom KRRiT prawa decydowania o strukturze mediów publicznych.
Kilka miesięcy później PiS uchwaliło tzw dużą ustawę medialną, powołując kadłubkowe nowe ciało, regulujące publiczny segment mediów – Radę Mediów Narodowych, z pięcioma członkami wybieranymi przez Sejm, Senat z ich większością i przez prezydenta Dudę. Było to troje posłów PiS, jeden od Kukiza i Juliusz Braun jako bezsilny obserwator. Rada przejęła obowiązki KRRiT, dbając o partyjny interes w składach zarządów, a także o wybór rad nadzorczych, rekomendowanych przez resort Glińskiego, który przejął ten obowiązek po Ministerstwie Finansów – wiadomo, finanse i słuszność ideologiczna nie zawsze idą w parze.
Ustawa powoływała też Fundusz Mediów Narodowych, który miał być przepompownią pieniędzy z obsadzonych partyjniakami spółek skarbu państwa. Po wygaśnięciu kadencji KRRiT, nowi jej członkowie wybrani przez poprzedni Sejm, Senat i Dudę nie byli zainteresowani upominaniem się o prawa odebrane tej instytucji.
W roku 2016 ustawą medialną zajął się jednak Trybunał Konstytucyjny. W wyroku z 13 grudnia 2016 r., który zapadł z wniosku złożonego przez RPO i grupę posłów, Trybunał uznał wtedy niekonstytucyjność przepisów wyłączających KRRiT z powoływania władz spółek TVP i PR, które dały PiS pretekst do zwolnienia wszystkich zarządów i czystkę w mediach publicznych. Wyrok do dziś obowiązuje, czyli władze spółek powołanych w nielegalnej procedurze nie mają umocowania prawnego, jednak wyrok nigdy nie został wykonany.
Trzy lata temu upomniał się o niego Adam Bodnar. W tym samym roku powstał senacki projekt ustawy przypominającej wyrok Trybunału Konstytucyjnego i przywracającej konstytucyjne kompetencje KRRiT. W grudniu 2020 został przegłosowany – za projektem ustawy o likwidacji Rady Mediów Narodowych głosowało 49 senatorów, 48 z obozu władzy było przeciw. Senacka propozycja trafiła do Sejmu i tam czekała ją zamrażarka Elżbiety Witek, utrwalającej to bezprawie, w której przeczekała trzy lata do niesławnego końca prawicowej koalicji.
Kiedy dziś przedstawiciele ancien régime i jego utrzymankowie mówią o wolności mediów i ataku na niezależność TVP, chodzi wyłącznie o jak najdłuższe kontrolowanie zakłamanego przekazu TVP i Polskiego Radia. Doskonale wiedzą, że od 2015 roku uczestniczą w zakrojonym na dużą skalę działaniu przestępczym i starają się uniknąć osobistej odpowiedzialności.
Niepoważne jest też ostatnie „wezwanie” skierowane do Bartłomieja Sienkiewicza przez kilku członków Trybunału Julii Przyłębskiej, które jest nie tylko wadliwe ze względu na skład, w którym uczestniczył dubler powołany nielegalnie na miejsca wybranych zgodnie z prawem sędziów, ale także nie jest prawnie skuteczne. Zwraca na to uwagę prof. Katarzyna Bilewska, pisząc „Według KPC, które się tu stosuje odpowiednio, sąd może skierować nakazy i zakazy w trybie zabezpieczenia tylko wobec stron postępowania, a według wniosku uczestnikami tego postępowania są tylko Sejm i Prokurator Generalny - nie Skarb Państwa i nie Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Nie wiem, jak na to patrzą inni dziennikarze i zwykli widzowie i słuchacze, ale ja oczekuję po prostu szybkiego rozwiązania przeszkody, jaką są osoby, które od 8 lat pobierały honoraria za okłamywanie milionów ludzi. Mało tego, oczekuję, że od tych osób zasądzony zostanie zwrot uposażeń, pobieranych bezprawnie, co robili z pełną świadomością uczestniczenia w nielegalnych działaniach o dużej szkodliwości społecznej. To się nam po prostu należy."
Za Marek J. Zalewski Facebook - 28.12.2023