W przyszłym roku przypadnie siedemdziesięciolecie wybuchu II wojny światowej, a zarazem upadku II RP oraz dwudziestolecie upadku PRL. Historia ponownie znajdzie się na czołówkach telewizyjnych serwisów informacyjnych, pierwszych stronach gazet, wśród głównych tematów debat politycznych.
W wygłoszonym 27 listopada ubiegłego roku expose Donald Tusk zapowiedział: „W 2009 roku cały świat właśnie w Polsce może, powinien, upamiętnić dwie doniosłe rocznice: wybuchu II wojny światowej i upadku komunizmu”. Na początku maja tego roku doradca premiera do spraw polityki historycznej Wojciech Duda (bodaj najbliższy przyjaciel premiera, redaktor naczelny kwartalnika „Przegląd Polityczny”, który przez lata był biblią gdańskich liberałów) potwierdził na łamach „Gazety Wyborczej”, że imprezy rocznicowe będą zakrojone na szeroką, międzynarodową skalę, bo rząd chce, by cała Europa zobaczyła, jak Polska obchodzi 70. rocznicę wybuchu II wojny światowej i 20. rocznicę upadku komunizmu. Na czele komitetu organizacyjnego stanie Donald Tusk. Ta ostatnia informacja świadczy, że przygotowujący się do wyścigu o fotel prezydencki premier zamierza podjąć rywalizację z Lechem Kaczyńskim także w dziedzinie polityki historycznej.