Patriotyzm i socjalizm [1881]
Bolesław Limanowski
Wyrobił się u nas, Polaków, komunał, że patriotyzm i socjalizm wzajemnie się wykluczają, że są z natury swej czymś wrogim dla siebie. Powiadam, że komunał ten wyrobił się tylko u nas, Polaków, ponieważ ani Francuzi, ani Niemcy, ani Włosi, ani Szwajcarzy nie twierdzą nic podobnego. Początek tego komunału winniśmy przede wszystkim naszym jawnym lub zakapturzonym szlachcicom. Ze swego stanowiska mają oni zupełną słuszność: patriotyzm szlachecki i socjalizm podnoszący interesy ludowe nigdy i nigdzie nie dadzą się z sobą pogodzić. Pomiędzy nimi nie może być innego boju, jak tylko śmiertelny. Lecz, co dziwniejsza, komunał ten znalazł wiarę u niektórych wyznawców socjalizmu. Prawdopodobnie, opinia znakomitego i nader wziętego u młodzieży rosyjskiej pisarza, Michała Bakunina, wywarła w tym względzie ogromny wpływ.
Więcej…
|
Czym jest post liberalizm?
Sylwester Szafarz
Wprowadzenie ze strony polskiej: Czytając prasę amerykańską, natknąłem się ostatnio na bardzo ciekawe opracowanie, którego autorem jest red. Ross Douthat, znany publicysta „The New York Times” [1]. Głównym tematem jego rozważań jest kwestia post liberalizmu, o którym stosunkowo mało mówi się i pisze w naszym kraju. Dlatego też, uznałem za stosowne przetłumaczenie tego opracowania na język polski (poniżej), tak aby Czytelnicy mogli zapoznać się bliżej z poglądami młodego, acz wybitnego analityka amerykańskiego w tych sprawach. Szczerze powiedziawszy, bardziej wskazane byłoby używanie pojęcia „post neoliberalizm”, który – merytorycznie i chronologicznie – jest swoistym spadkobiercą nieszczęsnego skrajnego neoliberalizmu a nie klasycznego liberalizmu. Ale, mniejsza o słowa. Póki co jednak, ta nowa kategoria teoretyczna, a także praktyczna – szczególnie w niektórych krajach Ameryki Łacińskiej – nie jest jeszcze w stanie wypełnić niebezpiecznej luki systemowej, jaka powstała na świecie w wyniku totalnego i globalnego fiaska amerykańskiej (reaganomics) i brytyjskiej (thatcheryzm) odmiany neoliberalizmu, jaka została zaaplikowana również w licznych krajach świata, łącznie z Polską, po upadku systemu dwubiegunowego.
Więcej…
Mahomet jako przywódca
Tadeusz Mędzelowski
Być przywódcą religijnym, to być osobą ponadprzeciętną, bowiem jest się twórcą nowego systemu wartości a ponadto zyskuje się dla swojego poglądu wyznawców, pomimo tego, że istnieją już funkcjonujące określone systemy wartości. Ponieważ dotyczy to wiary, więc przywódcą religijnym może stać się jedynie osoba obdarzona siłami charyzmatycznymi. Nie można równocześnie wartościować poglądów, bowiem do różnych ludzi docierają różne argumenty. Postaram się przedstawić nowość poglądów i siły charyzmatyczne, które spowodowały oddźwięk tych poglądów na przykładzie Mahometa. Pojawienie się proroka islamu Mamuhammada i głoszonej przez niego nowej religii zawartej w Koranie zaczyna nową wielką epokę w historii Arabów. Mahomet doprowadził do zmian w ich życiu społeczno-politycznym i kulturalnym.
Więcej…
Nie jestem prorokiem
Z prof. Andrzejem Walickim, filozofem, historykiem ideii rozmawia Lech Kańtoch
Może zacznijmy od początku historii: w wojnach grecko-perskich starła się z jednej strony demokracja, z drugiej tyrania. Czy ten dychotomiczny model ustrojowy nie ukształtował w jakimś stopniu europejskiej myśli społecznej?
Nie jestem za tak ogólnym używaniem terminu demokracja. Były one bardzo różne. Nie ma nic wspólnego demokracja grecka i ta współczesna. Istniały między nimi kolosalne różnice. Wolność starożytna a nowożytna to zupełnie coś innego. Demokracja starożytna to czasy niewolnictwa. Nie było też wolności jednostki, ludzie byli podporządkowani społeczności polis. Całkowicie należeli do wspólnoty. Najłagodniej może w Atenach. Nie było jednak sfery prywatności ani wolnej od ingerencji. Demokracja była bardzo ograniczona. Jeszcze gorzej było w Sparcie. Stąd właściwie trudno jest mówić o niej. Nie chciałbym żyć w takim świecie. Nie jestem zwolennikiem idealizowania starożytnej demokracji.
Więcej…
O Karolu Marksie i Fryderyku Engelsie bez stereotypów
Stefan Owczarz
Życie i działalność wielkich ludzi zawsze obrasta pajęczyną mitów, półprawd, a nawet zwykłych fałszerstw. Cóż dopiero życie tak wyrazistych i politycznie zdeterminowanych postaci jak Karol Marks i Fryderyk Engels. Od młodości zaangażowani w walkę polityczną przeciwko możnym tego świata, zawsze wzbudzali wśród współczesnych, a potem również potomnych gorące, choć niejednoznaczne uczucia i opinie. Ich życie, także prywatne, zostało ściśle wplecione w toczącą się walkę polityczną i ideologiczną, wskutek czego przez jednych byli potępiani jako wyrzutki społeczeństwa i niemal zbrodniarze, przez innych wynoszeni pod niebiosa, jako niezłomni przywódcy światowego proletariatu. Ich wrogowie starali się eksponować wszystkie ich potknięcia i słabości obarczając winą za wszelkie, nawet najbardziej absurdalne interpretacje ich teorii i odległe skutki.
Więcej…
Homer: zasada miary, hybris i absurd „sprawiedliwości”
Jerzy Oniszczuk
Znaczenie eposu dla myślenia o władzy i sprawiedliwości
Rozważania najstarszych filozofów (począwszy od Jończyków z Miletu) nie pojawiły się nagle z tzw. niczego. Poprzedzało je myślenie o charakterze mitologicznym, poetyckim. Kwestią jest, na ile te wczesne opowieści podejmowały zagadnienia ważne dla późniejszych rozważań filozoficznych, a także politycznych i prawnych, a zwłaszcza zastanawiały się nad pytaniami o charakter kosmosu, o zasady natury, siły i reguły kierujące wszechświatem, nad porządkiem społecznym, władzą, prawem, sprawiedliwością czy polis. Fundamentalne znaczenie dla odpowiedzi na te pytania przypisywane jest dziełom największych epickich twórców, tj. legendarnego Homera, którego poezje powstały po 750 r. p.n.e., i Hezjoda, tworzącego od ok. 700 r. p.n.e.. Refleksja Hezjoda postrzegana jest jako swoista kontynuacja pracy Homera, gdy arystokracja rodowa zastąpiła już ustrój patriarchalny. Zanikanie ustroju patriarchalnego, w którym jednostka nie miała znaczenia politycznego, oznaczało odchodzenie od władzy królewskiej, którą cechował duży woluntaryzm.
Więcej…
Carl Schmitt - ideolog IV RP? (Pytanie postawione raz jeszcze)
Marian Dobrosielski
„Trybuna” (10-11 czerwca 2006) opublikowała mój artykuł pod powyższym tytułem. Bodźcem do jego napisania było zdanie Adama Leszczyńskiego: „Korzeni ‹polityki historycznej› nie sposób zrozumieć bez lektury Carla Schmitta, myśliciela ważnego dla jej głównych ideologów”. („Polityka Historyczna. Wielki Strach”, „Gazeta Wyborcza” 8-9 kwietnia 2006). Zaniepokojony tym poglądem sądziłem, iż celowe byłoby wyjaśnienie związków „polityki historycznej” i ideologii aktualnie rządzącej koalicji w Polsce z poglądami Carla Schmitta. Na podstawie tego, co o nim dotąd przeczytałem i słyszałem, uważałem Carla Schmitta za twórcę anachronicznej i szkodliwej teorii państwa totalitarnego. Napisałem wspomniany artykuł i postawiłem zawarte w tytule pytanie. Sądziłem, że może niektórzy specjaliści prawa państwowego, międzynarodowego, historycy idei i doktryn politycznych wyjaśnią koneksje poglądów Schmitta z ideologią i „polityką historyczną PiS”.
Więcej…
|
|
|
|